poniedziałek, 25 maja 2020

Zażarta walka o pokój: wrocławska scena niezależna

Zażarta walka o pokój: wrocławska scena niezależna
Jacek "Ponton" Jankowski, "Miłość zwycięża kiełbasę", 1987, szablon, tektura, 100×138 cm, Kolekcja Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, fot. Małgorzata Kujda, © DTZSP

Zażarta walka o pokój: wrocławska scena niezależna


Autor: Culture.pl
Opublikowany: 13 lis 2017
Bunt chłopaków z robotniczych rodzin był wściekłą niezgodą na ciężkie i jałowe życie wrocławskich mas pracujących. Punkowa wspólnota oferowała siłę, pozwalała wyobrazić sobie inny los, nienaznaczony tak mocno nudą, rutyną i eksploatacją. Wrocławski punk stwarzał więź opartą nie na kunszcie muzycznym czy ideałach, lecz na wspólnocie doświadczeń.

Krzyki

Wrocławska scena punk wywodzi się przede wszystkim z klasy robotniczej wrocławskiej dzielnicy Krzyki (zwrócił na to uwagę Jakub Michalak). Stamtąd wywodziło się gros członków pierwszych punkowych kapel, tam odbywały się próby i koncerty. Nastolatki pozostawiane przez pracujących rodziców na podwórkach – przestrzeni nie tyle publicznej, ile sąsiedzkiej, wspólnotowej – włóczyły się po okolicy z kluczem zawieszonym na szyi, wystawały na winklu, spotykały "pod batyskafem" przy Akademii Ekonomicznej albo przesiadywały w mieszkaniach kolegów, którzy dzięki kontaktom rodzinnym mieli dostęp do zagranicznych płyt.
W rejonie ulic Sudeckiej i Wiśniowej mieszkało wielu "załogantów", przyszłych muzyków Zwłok i Sedesu. Poerocks, pierwszy wrocławski zespół punkowy, zawiązał się w podstawówce przy ulicy Trwałej, a debiutował w 1978 roku w klubie Pod Jaworami – też na Krzykach. W pobliskim Parku Południowym odbywały się Muzyczne Starty – przeglądy młodych kapel, także punkowych. Axis mundi tego punkowego mikroświata była wieża ciśnień przy ulicy Sudeckiej, ulubione miejsce spotkań zbuntowanej młodzieży, w którym odbył się m.in. koncert alternatywnej grupy Kormorany. Właśnie na wieży ciśnień na początku lat 80. pojawił się napis "punk not dead", jedno z pierwszych punkowych graffiti.
Punk we Wrocławiu nie ograniczał się jednak do Krzyków. Miejscem koncertów, prób i giełd płytowych był Pałacyk, czyli Akademickie Centrum Kultury zlokalizowane w pałacu Schaffgotschów. Alternatywne imprezy odbywały się w studenckim klubie Index i w Wojewódzkim Domu Kultury, w późniejszych latach także w klubie Rura. Festiwal Nowa Fala na Odrze przeprowadzony został w 1981 roku w Klubie Greka. Wielu "załogantów" było uczniami IX Liceum Ogólnokształcącego. Punktem nawet ważniejszym od krzyckiej wieży ciśnień był tzw. Broadway przy Świdnickiej, zaraz za przejściem podziemnym, pod zegarem, obok baru Barbara, który kilka lat później zasłynął dzięki happeningom Pomarańczowej Alternatywy. Broadway, wcześniej okupowany przez hipisów, był miejscem spotkań, rozmów, wygłupów punków z różnych dzielnic.

Sznyt

Bycie punkiem – początkowo, w latach 1977–1978 – opierało się głównie na wyglądzie. Pierwszym punkom łatwiej niż zdobyć zachodnie płyty było trafić na zdjęcia i artykuły w prasie, na podstawie których kreowali własny styl: zakładali ciężkie, robocze buty, agrafkami spinali szerokie spodnie, flamastrami i farbami mazali koszule, stroszyli i malowali włosy, a metalowych łańcuchów używali zamiast pasków. Przedmiotem pożądania była czarna skórzana kurtka. Nie każdy orientował się, jak brzmiał punk. Płyty Sex Pistols, The Damned, UK Subs czy Wire posiadali nieliczni. "Nie wiedzieliśmy, jak to się gra, ale wiedzieliśmy, że to jest groźne i skandaliczne" – opowiadał o pierwszych próbach grania punk rocka Waldemar "Ace" Mleczko, lider Poerocks. Piosenki Poerocks były nadal dość hardrockowe.

Z tekstami bywało jeszcze gorzej, bo mało kto znał wtedy język angielski. Sheck‘80, inny z pierwszych punkowych składów, grał covery Pistolsów czy Sham‘69, fonetycznie naśladując angielszczyznę. Cezary "Skuter" Kamienkow, basista Zwłok i autor większości słów piosenek tego zespołu prawdopodobnie jako pierwszy wyczuł i twórczo rozwinął punkową poetykę. To on napisał słynnego "Mesjasza": "Nie będę wisiał ukrzyżowany, pijak nie będzie ślinił mojej rany". Brzmienie z czasem też nabrało oryginalnych kształtów. Z Wrocławia blisko było do RFN, gdzie kupowało się oryginalne płyty, a i w Polsce z biegiem lat albumy stawały się coraz bardziej dostępne. Piosenki z audycji Radia Luksemburg zgrywano na magnetofony szpulowe i kasetowe.
Prowokacyjnie ubranych młodych ludzi regularnie spisywała milicja, wielokrotnie zatrzymywała ich na 48 godzin na komisariacie lub wywoziła za miasto i przepuszczała przez ścieżkę zdrowia. Napadali ich gitowcy, do starć dochodziło też z poppersami. Wreszcie same punkowe ekipy z różnych części miasta miały ze sobą na pieńku i nieraz kończyło się bójkami. Wrocławska pierwsza punkowa fala wyróżniała się na tle innych miast chuligańskim, ulicznym sznytem. Frustrację młodych uliczników z powodu marnych perspektyw, jakie oferował im świat, zwięźle ujmował punkowy hymn napisany przez Adama "Kucharza" Zalewskiego, lidera Sedesu: "Wszyscy pokutujemy za to, że żyjemy".

Bunt chłopaków – milieu było dość mizoginiczne i maczystowskie – z robotniczych rodzin był wściekłą niezgodą na ciężkie i jałowe życie wrocławskich mas pracujących. Punkowa wspólnota oferowała siłę, pozwalała wyobrazić sobie inny los, nienaznaczony tak mocno nudą, rutyną i eksploatacją. Wrocławski punk stwarzał więź opartą nie na kunszcie muzycznym czy ideałach, lecz na wspólnocie doświadczeń jednego środowiska. Klasowy – i jednocześnie płciowy – wymiar tej więzi ujawniała anegdota Jacka "Magilli" Kosińskiego, wokalisty Zwłok, który odszedł z zespołu, gdy koledzy wytknęli mu, że zaczął chodzić schludnie ubrany. "Miałem wtedy dziewczynę, taką z dobrego domu" – tłumaczył "Magilla". Wątek klasowy wprost podejmował Kamienkow: "Nienawidziłem mieszczaństwa i dalej go nienawidzę. Całej tej klasy średniej". Punk pozwalał wyrazić te napięcia klasowe.

Środowiska

Portret wrocławskiej sceny punkowej, związanej z Krzykami, o robotniczym pochodzeniu został przedstawiony w dokumencie "Za to, że żyjemy, czyli punk z Wrocka" w reżyserii Tomasza Nuzbana z 2014 roku. Z powodu skupienia na zespołach takich, jak Zwłoki i Sedes, Arkadiusz Marczyński, redaktor i wydawca "Anteny Krzyku" – jednego z najważniejszych punkowych zinów w Polsce – odmówił udzielenia wywiadu do filmu. Na stronie antologii "Anteny Krzyku" z lat 1986–1990 (nadal niewydanej) pod oświadczeniem w sprawie odcięcia się od obrazu Nuzbana znalazło się sporo epitetów świadczących o tym, co fani "Anteny" myśleli o punkach z Krzyków: "małoletni alkoholicy", "podmiejskie zbiry", "dzieci z patologicznych rodzin". Sam Marczyński, w 2014 roku, w rozmowie z Adamem Krukiem w "Dwutygodniku", polską scenę punkową nazywał siermiężną i przeciwstawiał jej społeczeństwo alternatywne funkcjonujące w San Francisco i Amsterdamie. Twierdził, że nie interesował go "bunt dla buntu i picie taniego wina, jak miało to miejsce w przypadku Sedesu".
Marczyński zaczął działać na scenie alternatywnej w latach 1981–1982, gdy wydał pierwszą gazetkę, noszącą tytuł "Specjalnie". Jej kontynuacją w latach 1984–1985 stanowił fanzin "Bez Alternatywy?", który wkrótce przeistoczył się w "Antenę Krzyku". Redaktor "Anteny" inspirował się amerykańskimi fanzinami typu "Flipside" i "Maximum Rocknroll", a także zinami niemieckimi, szybko nawiązując korespondencyjne kontakty z zachodnioeuropejskimi kapelami i wytwórniami. W pewnym momencie zin drukowany był w Holandii i stamtąd przewożony do Polski; Marczyński przez pewien czas mieszkał na skłotach w Amsterdamie i był zakolegowany z miejscowymi muzykami i aktywistami. Publikację zina traktował jako działalność polityczną.

Wyróżnikiem "Anteny" na tle innych zinów było poszerzenie zainteresowań o film, teatr, sztukę, politykę. Nie przypadkiem wrocławska scena drugiej połowy lat 80. nie podzielała popularnego w innych miastach beztroskiego dystansu do polityki, choć nie opowiadała się ani po stronie rządu, ani "Solidarności". Piosenki zespołów takich jak Natchniony Traktor, legenda hardcore’u w Polsce, niosły jawnie polityczny przekaz, antykomunistyczny, ale daleki od frazeologii opozycji politycznej. Awangardowy Wrocław końca PRL był niemal na bieżąco z zachodnimi trendami w muzycznym undergroundzie, z ambicjami stworzenia alternatywy nie tylko kulturalnej, lecz także społeczno-politycznej. W mieście koncertowali m.in. Laibach (1982), Misty in Roots (1983), D.O.A. (1985), Nico (1985), The Ex (1987), Swans (1987), a wreszcie NoMeansNo (1989). Choć tylko niektóre z tych koncertów były zasługą Marczyńskiego, to w dużej mierze on włączył Wrocław w międzynarodową sieć muzycznej alternatywy, sprowadzając zespoły, które w ciągu paru następnych lat zrobiły światową karierę, a także wydając ich kasety.


Podział na wywodzących się z klasy robotniczej punczurów o chuligańsko-zabawowym usposobieniu i dystansujących się od nich lewicujących wielbicieli nowych trendów w muzyce i sztuce undergroundowej nie był jedyną sprzecznością wrocławskiej sceny niezależnej. Podział ten zresztą nie był tak ostry, jak może się to retrospektywnie wydawać; środowisko było na tyle małe, by ścieżki z obu stron raz po raz się przecinały; "Skuter" ze Zwłok i Mariusz "Kajtek" Janiak z Sedesu współtworzyli w drugiej połowie lat 80. tak oryginalne zespoły jak – odpowiednio – Dziennik Telewizyjny i Mechaniczna Pomarańcza oraz Program 3 i Los Loveros; to właśnie one, obok Lecha Janerki i Kormoranów, stanowiły o awangardowości tej sceny.

Osobni

Paradoksalnie jednak najbardziej radykalne i nowatorskie treści wypłynęły nie z krzyckich podwórek ani z wizyt na zachodnich skłotach. Wniesione zostały przez trzech osobnych twórców, kompletnie różnych, lecz mniej lub bardziej związanych z kręgami studentów Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (obecnej ASP), a zwłaszcza z artystyczną grupą Luxus: Krzysztofa "Kamana" Kłosowicza, Lecha Janerkę i Jacka "Pontona" Jankowskiego. Każdy z nich na swój wyjątkowy sposób podważał schematy artystyczne i polityczne, demaskował ideologie kultury dominującej, nie dając sprowadzić się do narożnika "kontrkulturystyki".

"Tworzenie jest wpisane w konflikt" – powiedział Kłosowicz w rozmowie z Pawłem Piotrowiczem. Ta dewiza znakomicie pasuje do biografii "Kamana", którą można określić parafrazą słów piosenki Miki Mousoleum,"zażartą walką o pokój". Kłosowicz to weteran; barwną postacią muzycznego Wrocławia był już w latach 70., gdy ton w undergroundzie nadawały jeszcze festiwal Jazz nad Odrą oraz psychodeliczne zespoły awangardy beatowej takie jak Nurt i Romuald i Roman. Psychodelia i eksperymenty jazz-rocka współtworzyły klimat, z którego "Kaman" jako artysta się wywodził, nim zafascynował się motywami orientalnymi w muzyce i zaangażował w działalność Towarzystwa Współpracy Polsko-Indyjskiej, a następnie, pod koniec lat 70. – poznał reggae. To było to: stosunkowo prosta muzyka, którą można było grać na przeciętnym sprzęcie i bez wirtuozerskich umiejętności, łagodna i rozkołysana, ale – jak u Lintona Kwesi Johnsona – z mocnym politycznym przesłaniem. W trakcie strajku studenckiego jesienią 1981 roku na PWSSP, podczas spontanicznych koncertów powstał pierwszy skład Miki Mousoleum: Krzysztof Kłosowicz, Artur Gołacki, Piotr Kłosowicz.

Pierwsze koncerty Miki Mousoleum to sensacja, a fama szybko wyszła poza Wrocław. Ale studia, praca, rodziny, dzieci sprawiły, że muzycy nie wyruszyli w trasę koncertową, która mogłaby otworzyć im drzwi do kariery. Zarejestrowany w studiu materiał ukazał się w nieoficjalnym obiegu i niewielkim nakładzie na kasecie "Wieczór Wrocławia". Pogodne, choć nieco szorstkie reggae przenikało się tam z chorałami gregoriańskimi, "Kaman" zaś konsekwentnie obśmiewał branżę muzyczną ("Biały murzyn"), deklarowane po obu stronach żelaznej kurtyny pokojowe zamiary ("Walka o pokój") i pomoc, jaką PRL pod rządami Wojciecha Jaruzelskiego oddała premier Margaret Thatcher w stłumieniu górniczych strajków ("Brytyjscy górnicy"). Z powodu braku szans na wybicie się z podziemia grupa rozpadła się w 1985 roku.
Rok później powstał Kaman & The Big Bit, zespół częściowo bazujący na materiale Miki, ale odchodzący od reggae w stronę jazzu. Tym razem Kłosowicz dobrał do współpracy doświadczonych muzyków: Irenę Jagiełkę i Janusza Rołta. W tym składzie nagrali piosenki wydane przez ruch Wolność i Pokój na kasecie "Białe Murzynostwo". Jednak i tym razem zespół nie przetrwał długo – do 1989 roku. Wskutek nonkonformizmu w połączeniu z niefortunnymi wydarzeniami, a wreszcie słabości do używek "Kaman" stał się "tylko" legendą kultury alternatywnej. Słynny plakat Zbigniewa Olchowika "Popieraj Kamana" świetnie oddaje status undergroundowego muzyka łączącego awangardowy etos z popularnymi formami i zaangażowaniem politycznym.

Błyskotliwą, choć krótkotrwałą karierę zrobił za to Klaus Mitffoch. Grupa ta, założona w 1979 roku, a więc w tym samym czasie, co pierwsze kapele punkowe, szybko wypracowała mroczny, nowofalowy styl, z którym świetnie łączyły się osobiste, a jednocześnie polityczne teksty piosenek autorstwa Lecha i Bożeny Janerków. Na przeglądzie młodych talentów zespół został wypatrzony przez Marka Proniewicza, który zaproponował muzykom wydanie singla, a potem płyty w Tonpressie. Przebój "Jezu jak się cieszę" z 1983 roku przyniósł Klausowi ogólnopolską popularność; niestety płyta pojawiła się w sprzedaży dopiero dwa lata później, gdy zespół już nie istniał. W drugiej połowie lat 80. Janerka rozwijał swój projekt solowy, podczas gdy reszta kapeli pod nieco zmienioną nazwą Klaus Mit Foch dotrwała do końca dekady, wydając po drodze następną płytę.

Klausowi, a później Janerce udało się pogodzić sukces fonograficzny z artystyczną niezależnością, zgrabność i melodyjność piosenek z intelektualnym wyrafinowaniem i niewesołym spojrzeniem na rzeczywistość. Janerka udowodnił, że można być twórcą jednocześnie popularnym i osobnym. "Historia podwodna" z 1986 roku ugruntowała jego obraz jako artysty niezależnego i podejrzliwego wobec wszystkich struktur władzy. Piosenek Janerki z tych lat nie da się sprowadzić do krytyki "komuny"; w końcu to "o faszyzmie łatwo nic nie mówić", zgodnie z utworem "Klus Mitroh". Twórca obawiał się raczej zuniformizowanego społeczeństwa, powszechnego konformizmu i kontroli niż autorytarnych rządów Jaruzelskiego.
Związki Janerki z młodą sztuką były luźniejsze niż Kłosowicza, chociaż plakaty i okładki płyt Klausa to rewelacyjne konstruktywistyczne projekty. Żywym ucieleśnieniem charakterystycznej dla wrocławskiej sceny symbiozy środowisk artystycznej bohemy i muzycznego podziemia był natomiast Jacek "Ponton" Jankowski. "Ponton" to współtwórca grupy Kormorany, przemianowanej na Kormorany RAJ, gdy wykrystalizował się najważniejszy skład formacji: Robert "Śledź" Śledziski, Artur "Goły" Gołacki, Marzena Gołacka, Piotr "Blusmen" Jankowski, Artur "Gaja" Krawczyk, Mirosław Koch i właśnie "Ponton".

Działania


Grupa Luxus, "Prawica-lewica-dialog", 1991, obiekt mobilny, 240×240×12,5 cm, Kolekcja Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, fot. Małgorzata Kujda, © DTZSP
Grupa Luxus, "Prawica-lewica-dialog", 1991, obiekt mobilny, 240×240×12,5 cm, Kolekcja Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, fot. Małgorzata Kujda, © DTZSP 

Nuda i brak dostępu do profesjonalnego sprzętu nagłośnieniowego sprawiły, że muzykujący znajomi postanowili grać akustycznie, a zamiast wzmacniaczy wykorzystywać akustykę lochów, kaplic, studni i innych zapomnianych i trudno dostępnych miejsc. Miejskie włóczęgi, eksplorowanie ruin i obiektów poprzemysłowych płynnie przechodziły w spontaniczne koncerty, gdy okazywało się, że np. wnętrze starej wieży ciśnień działa jak wielkie pudło rezonansowe. Zakradanie się do grożących zawaleniem budowli bywało ryzykowne. Dodatkowo sam zespół prowokował niebezpieczne sytuacje lub atakował swoich słuchaczy, chociażby rozpylając gaz, na co uwięziona w mroku publiczność reagowała panicznymi próbami ucieczki. Jankowski twierdził, że te działania to odreagowanie opresji, co zbliżało jego aktywność do projektów Totartu albo Zbigniewa Libery. Oprócz występów o charakterze bliższym psychologicznego eksperymentu niż koncertu, Kormorany grały wielokrotnie w niszowych galeriach oraz w przestrzeni publicznej: na Dworcu Głównym albo na Świdnickiej, podczas happeningu Pomarańczowej Alternatywy. Te wydarzenia przybierały formę muzyczno-teatralnego performansu.

Jacek "Ponton” Jankowski, Twoje ciało grobem zwierząt, 1986, szablon, tektura, 40,5×30,5 cm, Kolekcja Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, fot. Małgorzata Kujda, © DTZSP
Jacek "Ponton" Jankowski, "Twoje ciało grobem zwierząt", 1986, szablon, tektura, 40,5×30,5 cm,
Kolekcja Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych,
fot. Małgorzata Kujda, © DTZSP 

Z początkiem lat 90. Kormorany ewoluowały w stronę muzyki ilustracyjnej, towarzyszącej filmom i spektaklom teatralnym. "Ponton", któremu bliższe były akcje ekstremalne niż precyzyjne opanowanie kompozycji, wyleciał wtedy z zespołu. Wcześniej dał się poznać jako twórca graffiti, uczestnik Pomarańczowej Alternatywy i członek Luxusu. Pomarańczowa Alternatywa, poprzedzający ją Ruch Nowej Kultury i Luxus to trzon rewolucji wyobraźni, która dokonała się we Wrocławiu na początku lat 80. i wywarła kolosalny wpływ na niezależną scenę muzyczną.
Ruch Nowej Kultury był oficjalną organizacją studencką, lecz w odróżnieniu od prorządowego SZSP i opozycyjnego NZS opierał się na ideach hipisowskich, neoanarchistycznych i goszystowskich. W ramach RNK Wiesław Cupała blokował kasowniki do biletów w tramwajach, by wrocławianie jeździli za darmo, Andrzej Dziewit zorganizował Wielkanocny Marsz Pokoju w 1981 roku, zaś "Major" Waldemar Fydrych ogłosił "Manifest Surrealizmu Socjalistycznego", inspirowaną pismami Andre Bretona apologię zabawy, miłości, fantazji, życia wolnego od trosk i cierpienia. Gdy w listopadzie 1981 roku wybuchł na polskich uczelniach strajk studencki, RNK przyłączył się do niego, wprowadzając atmosferę karnawału: żartów, koncertów, happeningów i wchodząc w konflikt z Uczelnianym Komitetem Strajkowym. Komitet próbował wyrzucić działaczy RNK z gmachów Uniwersytetu Wrocławskiego i cenzurować gazetkę "Pomarańczowa Alternatywa", której pomysłodawcą był Dziewit. W odpowiedzi RNK ujawniło w swoim czasopiśmie próby cenzury i głosiło ideę wolnego uniwersytetu.
Strajk w PWSSP zaowocował ciągiem koncertów, performansów, wystaw i instalacji. Grali tam Miki Mousoleum i Klaus Mitffoch, zespoły, które także później występowały razem. Rugowany z uniwersytetu RNK przyjęty został w szkole plastycznej z otwartymi ramionami. Jeśli "Manifest Surrealizmu Socjalistycznego" stanowił podstawę ideową znakomitej części wrocławskich środowisk alternatywnych, to więzi społeczne zacieśniło doświadczenie paru tygodni okupacji uczelni, spania na korytarzach, intensywnego życia towarzyskiego, przeplatanego akcjami artystycznymi, zabawą, dyskusjami o polityce i praktykami samokształcenia. Na tym gruncie powstał Luxus.

Ewa Ciepielewska, Św. Sebastian z akrylu, 1992, kolekcja Muzeum Współczesnego Wrocław ,fot. Małgorzata Kujda, © MWW
Ewa Ciepielewska, "Św. Sebastian z akrylu", 1992,
kolekcja Muzeum Współczesnego Wrocław,
fot. Małgorzata Kujda, © MWW 

Grupa łączyła poetykę nowej ekspresji z zamiłowaniem do ikon i symboli popkultury, ludycznym nastawieniem do życia, koncepcją rzeźby społecznej Josepha Beuysa i ostrą krytyką konserwatyzmu i nacjonalizmu. Swoim stylem bycia przypominała bardziej kapelę rockową niż starsze ugrupowania artystyczne. Zresztą współtworzyli ją czynni muzycy, m.in. Marek Puchała (Klaus Mitffoch), Jacek Jankowski (Kormorany), Artur Gołacki (Kormorany), a bliskim współpracownikiem i przyjacielem Luxusu był "Kaman”. Numer piąty magazynu "Luxus", wydawanego w kilkudziesięciu egzemplarzach, a wypełnionego głównie kolażami i szablonami, w całości dotyczył Miki Mousoleum. Warto podkreślić, że Luxus wyróżniał się także udziałem kobiet, które nie były "muzami" czy kochankami artystów, lecz pełnoprawnymi artystkami. Początkowo skład grupy tworzyli studenci Konrada Jarodzkiego: Ewa Ciepielewska, Artur Gołacki, Piotr Gusta, Bożena Grzyb i Paweł Jarodzki, później w jej orbicie znaleźli się także Jerzy Kosałka, Marek Czechowski, Jacek Jankowski, Stanisław Sielicki, Szymon Lubiński i Malgorzata Plata.
Po katastrofie elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku "Major" wraz z Piotrem Gustą namalowali antyatomowe plakaty, parodiujące język propagandy. W tym samym roku Fydrych zaczął organizować uliczne happeningi, wokół których wkrótce powstał masowy ruch Pomarańczowej Alternatywy. Jednym ze współpracowników "Majora", autorem licznych plakatów i graffiti zapraszających na happeningi, był "Ponton". Widowiska, łączące elementy teatru guerrilla, koncertu, karnawałowego korowodu, maskarady i demonstracji, od 1987 do 1989 roku przyciągały tysiące uczestników poprzebieranych za krasnoludki, wodzów rewolucji, krasnoarmiejców i tajnych agentów. Gdy Fydrych wraz z Krzysztofem Albinem "reaktywowali" Polską Partię Robotniczą, na murach Wrocławia pojawiły się, ku oburzeniu działaczy "Solidarności", hasła "PPR walczy". Kampania wyborcza "Majora" w 1989 roku zmieniła okolice Rynku i Świdnickiej w przestrzeń permanentnej zabawy – Festiwalu Sztuki Obecnej, z udziałem czołowych przedstawicieli undergroundu z całej Polski.

Grupa LUXUS, I ty możesz zostać King Kongiem, 1987–1991, instalacja, 58 elementów, ok. 70×300×500 cm, Kolekcja Muzeum Współczesnego Wrocław, fot. Małgorzata Kujda, © MWW
Grupa Luxus, "I ty możesz zostać King Kongiem", 1987–1991, instalacja, 58 elementów, ok. 70×300×500 cm, Kolekcja Muzeum Współczesnego Wrocław, fot. Małgorzata Kujda, © MWW 

Pomarańczowa Alternatywa i Luxus stanowiły wyraziste punkty konstelacji alternatywnego Wrocławia, ale nie mniej istotne były: prowadzona przez Alicję i Mariusza Jodków Galeria Entropia skoncentrowana na mail arcie i sztuce szablonu, Galeria Pojęcie Galerii Jest Nieodpowiednie, której nazwa szybko skrócona została do lakonicznego Galeria Nie-Galeria – założona przez Jacka Alexandra Sikorę i Elżbietę Dydę, znana z filozoficznych szablonów naściennych i artzina "Xuxem" – performerska grupa Połykacze Pereł z Odry pod wodzą Krzysztofa Skarbka oraz Międzynarodowy Festiwal Wizualnych Realizacji Okołomuzycznych WRO, zorganizowany w 1989 roku przez Violettę Kutlubasis-Krajewską i Piotra Krajewskiego przegląd sztuki nowych mediów. Zjawiska te zebrane i opisane zostały w ostatnich miesiącach na wystawie Czarna wiosna. Wokół wrocławskiej niezależnej sceny muzycznej lat 80. opracowanej przez Piotra Lisowskiego i Pawła Piotrowicza, a następnie w książce pod tym samym tytułem i redakcją Lisowskiego. A przecież o alternatywnym Wrocławiu nie sposób myśleć bez uwzględnienia Festiwalu Teatru Otwartego Bogusława Litwińca, Instytutu Laboratorium Jerzego Grotowskiego, teorii sztuki w epoce postartystycznej Jerzego Ludwińskiego, czy galerii Permafo.

Schyłek


Na przełomie lat 80. i 90., za sprawą zespołów takich jak Działon Punk i Stan Oskarżenia, po okresie dominacji nowej fali, hardcore’u i post punku, powróciło we Wrocławiu brzmienie prostego, "rdzennego" punku. Kręgi związane z tymi zespołami sformowały ekipę Punks Banditen Brigade, rodzaj punkowej samoobrony przed napaściami ze strony skinheadów. Niewiele później Tomasz "Mniamek" Stępień zaczął animować pierwsze na Dolnym Śląsku imprezy techno. Ale wrocławska scena niezależna była już w stanie zapaści, z której nigdy się nie podniosła. W czasach socjalizmu zbuntowani artyści mogli dość łatwo pomijać kwestie ekonomiczne, ponieważ pieniądz nie odgrywał kluczowej roli w życiu społeczno-kulturalnym. Wolnorynkowy kapitalizm pozbawił ich tego przywileju, nie oferując w zamian żadnego innego. Słoń z piosenki Klausa Mitffocha "Powinność kurdupelka" postawił na swoim.
Literatura:
  • "Czarna wiosna. Wokół wrocławskiej niezależnej sceny muzycznej lat 80.", red. Piotr Lisowski, Muzeum Współczesne, Wrocław 2017.
  • "Nie będę wisiał ukrzyżowany. Trzydzieści lat punk rocka na Dolnym Śląsku: ludzie, teksty, inspiracje, kapele", red. Jakub Michalak, Oficyna Wydawnicza "Atut", Wrocław 2007.
  • "Wrocławska Niezależna Scena Muzyczna 1979–1989", red. Paweł Piotrowicz, Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne "Rita Baum", Wrocław 2015.
Autor: Xawery Stańczyk, listopad 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz